Wywiad z Przemysławem Truścińskim.
Jak powstawał komputerowy Wiedźmin cz.II.
"Znajomi mówili mi, że w swojej pracy idę pod prąd.
Ja
zawsze odpowiadałem
im, że to bzdura
– nie idę pod prąd,
to ja jestem prądem."
POTĘGA OBRAZU:
Jak wyglądała
praca nad postacią Wiedźmina do gry komputerowej?
PRZEMYSŁAW TRUŚCIŃSKI: Praca
nad Wiedźminem zaczęła się od spotkania pod Pałacem Kultury z
Adamem Badowskim (Art
Directorem z CD Projekt Red) przed
koncertem zespołu Cool Kids of Death.
Brief
zawarty był w kilku słowach:
Wiedźmin ma mieć bliznę na twarzy, białe włosy i walczy
dwoma mieczami.
Miałem
niewielkie wyobrażenie o grach komputerowych,
nie
jestem graczem. Dzięki
temu nie mam
zaśmieconego umysłu.
Projektując postać
Wiedźmina
nie znałem literatury Sapkowskiego. Nadrobiłem to dużo później.
Interesowało
mnie przeciwstawienie się kanonom bohatera fantasy.
Pierwsza
postać Wiedźmina miała dużo elementów afrykańskich, szukałem
inspiracji w tej stylistyce.
Początkowo
nie miał to być Geralt z Rivii,
tylko jakiś wiedźmin – zabójca potworów.
Byłem
obecny przy powstawaniu gry. Bardzo dużo dały mi rozmowy z
zespołem: grafikami, game designerami. Dzięki temu byłem na
bieżąco i wiedziałem, jak projekt się rozwijał. Ta praca musiała
tak wyglądać. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że projektuję postać
Wiedźmina w oderwaniu od całej gry –
ale priorytetem było stworzenie głównej postaci gry, czyli
autonomicznej jednostki, wyróżniającej się na tle świata.
Były
spory i dyskusje z twórcami gry,
czyli z wyobrażeniami autorów „Wiedźmina”,
a przede
wszystkim fanów
Geralta. Na tym polegała kwestia zmierzenia się z Wiedźminem.
Najpierw wymyślałem wiedźmina,
nie Geralta. Potem sytuacja się odwróciła. Zapadła decyzja o tym,
że robimy jednak Geralta. Zrobiłem zaledwie kilka wersji wiedźmina
Geralta. Pokazałem to Adamowi Badowskiemu i usłyszałem, że
jesteśmy już blisko.
Geralt
miał być takim sparafrazowanym komandosem wyposażonym we wszystko,
co jest potrzebne zabójcy potworów. W swoim koncepcie usiłowałem
przemycić trochę stylistyki punkowej, „brudnej”.
Praca z
Adamem była bardzo ważna. Jego wytyczne były kluczowe. To on mnie
stopował. Wiedział, że będzie miał do czynienia z osobą o
tysiącu pomysłów
(tzn. ze mną). Istotne
było to, żeby wszystkie elementy były wiarygodne. Powstawało
wiele szkiców (kilkadziesiąt, może około stu). Na podstawie
drobnych rysunków dyskutowaliśmy o bardzo istotnych rzeczach, np.
jak rzemienie trzymają poszczególne elementy. Przy całym ubiorze
brakowało mi jeszcze czegoś. Wszystkie akcje wykonywane przez
Geralta miały rozgrywać się w obrębie korpusu. Zaproponowałem
więc pasy z fiolkami na magiczne mikstury.
Strzyga
i wiedźmiński medalion to także moje projekty. Ja zrobiłem
koncept, a rozwinęli i dopieścili to inni graficy.
PT: W sumie
powstało kilkadziesiąt projektów Wiedźmina.
Zaprojektowanie Wiedźmina wymagało ode mnie bardzo dużo pracy. W
tym przypadku mogę mówić o gehennie twórczej, ale jestem z tego
dumny. Łechce moją próżność, że setki tysięcy osób na
świecie grają postacią zaprojektowaną przeze mnie. Projekt
Wiedźmina jest dla mnie jednym z ważniejszych.
PO: W jaki sposób projektujesz
postaci?
PT: Najpierw
zadaję
sobie
pytanie – w jakim świecie postać będzie się poruszać? Kiedy
jest
to
już jakoś określone, to
zanim zacznę
rysować
dużo się zastanawiam, myślę
i planuję.
Samo
rysowanie to jest najkrótszy moment projektowania postaci. Zawsze
dzieją się jakieś intuicyjne rzeczy. Od tego się nie ucieknie.
Zadajesz
sobie pytanie, co tworzysz? To ty kreujesz świat i ty decydujesz o
jego
wyglądzie.
Po
akcji z Wiedźminem więcej uwagi zwracam na to,
jak mają funkcjonować tworzeni przeze
mnie
bohaterowie.
Nie
zamykam się w jednym procesie myślowym. Czasem zaczynam od jednego
elementu i na tej podstawie tworzę całą resztę. Choćby nie wiem
jak zaawansowane było tworzenie postaci czy świata,
ich realność, zawsze pozostawiam widzowi furtkę do dopowiedzenia.
Tworzę opowieść i wpuszczam go tam, dając swobodę jego
wyobraźni.
Trzeba
sięgnąć do własnych doświadczeń i spróbować coś swojego
przemycić do projektowanej postaci.
PO: Co jest dla Ciebie ważniejsze w projektowaniu –
estetyka
czy funkcjonalność?
PT: Funkcjonalność
jest bardzo ważna.
Jeśli
coś jest źle zaprojektowane,
czujesz to. Takiego projektu nie uratują ozdobniki czy sztuczki.
Projekt musi dobrze działać już na poziomie idei.
PO: Twój styl jest bardzo charakterystyczny i łatwo rozpoznawalny.
PT: Mój
styl to z jednej strony edukacja, szacunek dla tradycji a z drugiej
walka ze schematami myślowymi i warsztatowymi. Ten mniej lub
bardziej dojrzały bunt zacząłem przelewać na rysunki. Ogromny
wpływ na mnie i moją sztukę
miały doświadczenia
życiowe.
Na ASP
zdawałem rysując lewą ręką (prawą miałem wówczas bezwładną
po wypadku). Pierwszy raz w życiu rysowałem wówczas lewą ręką.
Szybko zauważyłem, że mam o wiele świeższe pomysły, a mózg
daje z siebie wszystko, żeby prowadzić rękę. Na Akademię
dostałem się
za trzecim razem:)
Często
znajomi mówili mi, że w swojej pracy idę pod prąd.
Ja
zawsze odpowiadałem
im, że to bzdura
– nie idę pod prąd,
to ja jestem prądem.
PO: Twoje prace sprawiają wrażenie,
jakbyś
podczas rysowania/malowania bardzo
dobrze
się
bawił. Więcej w tym zabawy czy jednak
ciężkiej
pracy?
PT: Trzeba
włożyć bardzo dużo
pracy w to,
aby czuć było zabawę.
Jestem
farciarzem. Od 8–9
roku życia wiedziałem, że będę rysował komiksy.
Nie
wyobrażam
sobie, że męczę
się przy swojej pracy. Ogromnie dużo pracuję, ale czuję się
swobodnie tworząc
po to, by odbiorca miał
frajdę.
Myślenie
nad komiksem czy rysunkiem to taka gra w szachy. Często robię w
głowie symulację
– co będzie,
jeśli postawię tak kreskę?
Artysta tworzy, kiedy zaczyna panować nad wzorami chaosu, abstrakcji
To,
co robię jest
mi potrzebne
do życia jak tlen.
PO: Podczas
pracy nad konceptami wolisz mieć dużo wytycznych od klientów czy
raczej tylko luźne poszczególne hasła?
PT: Istnieje
mój świat, gdzie nikt
nie ma prawa mi powiedzieć ani słowa,
co i jak mam robić. Tam
panują
moje zasady.
Jeżeli
chodzi o zlecenia, to
wychodzę z założenia, że ktoś potrzebuje właśnie moich
umiejętności i dlatego powierza mi to zadanie. Wówczas
muszę mieć pewność, że wiem,
na czym ono
polega.
Od zleceniodawcy wymagam
zestawu odpowiedzi
i informacji,
jasnych
wytycznych.
Ale
artysta powinien mieć
swój „znak wodny”
– każdą pracę trzeba
wzbogacić
swoją osobowością.
PO: Jacy artyści wywarli największy wpływ na Twoją twórczość? Co w
ich pracach cenisz najbardziej?
PT: Na pewno
Rosiński (pamiętam,
jak mama
kupiła mi „Relax”, na okładce którego był kadr z „Thorgala”,
zrobiło to na mnie nieziemskie wrażenie. Nie sądziłem, że można
tak rysować), Polch (do dziś mam przed oczami moment,
jak w salonie gier na fliperze obok zobaczyłem leżący komiks
„Lądowanie w Andach”), Janusz Christa i jego „Kajko i Kokosz”,
Tadeusz Baranowski, Papcio Chmiel ze swoim Tytusem. Pierwszy zachodni
komiks jaki zobaczyłem to był „Hulk”. W liceum tworzyliśmy
taką grupę UFOZENEK i wtedy Wojtek Birek pokazał mi komiksy Enki
Bilala, Moebiusa.
Później
odkryłem twórczość Bisleya, Mc Keana, Sienkiewicza, De Grecy.
Dziś kupuję ogromne ilości artystycznych komiksów ukazujących
się na całym świecie.
Duży
wpływ mieli też na mnie ludzie, z którymi studiowałem na
akademii, profesorowie, którzy potrafili robić świetne korekty.
Myślę, że również spory wpływ na moją twórczość miał
kolega z liceum plastycznego Jarek Jurga.
Poza
tym sztuka, a w szczególności malarstwo
Młodej Polski, ekspresjoniści, czy też malarstwo realistyczne.
PO: Rada od Ciebie dla młodych artystów, którzy marzą o karierze
rysownika. Oczywiście oprócz tego, że trzeba dużo rysować.
PT: Strasznie
dużo rysować. Słowo „strasznie”
jest kluczowe. Niedawno przegladałem swoje prace i przestraszyłem
się,
jak dużo ich mam. Strasznie dużo czasu poświęciłem rysowaniu.
Bardzo
ważna jest edukacja. Uczenie się jest niezmiernie istotne. Nawet po
szkole warto się kształcić, uczyć od ludzi, którzy siedzą w
zawodzie już jakiś czas.
Musisz
podporządkować całe życie tworzeniu. Wystawy, publikacje,
kontakty z mediami – to wszystko zajmuje
bardzo dużo czasu.
PO: Dziękujemy za rozmowę.
Specjalnie dla naszych czytelników niespodzianka.
Przemek Truściński narysował kolejnego Krasnoluda do kolekcji (poniżej).
Ta praca nigdzie nie była publikowana. Jest specjalnie dla Was!!!
Super artykuł . ;)
OdpowiedzUsuńNa coś takiego czekałem .
Mieliśmy szczęście że to Truściński robił postać Geralta w zasadzie gdyby nie on to wiesław , strzyga czy wiedźminski medalion nie utkwił by tak bardzo w naszej Polskiej współczesnej tradycji .
Owszem dzięki specyficznemu i rozpoznawalnemu stylowi Truścińskiego, projekt Wiedźmina ma wyjątkowy charakter. Ogólnie uważam, że Truściński wywarł spory wpływ na całą stylistykę gry.
OdpowiedzUsuńSuper wywiad. Bardzo ciekawa opowieść jak "rodził" się Wiedźmin. Proszę o więcej tego typu materiałów.
OdpowiedzUsuń