wtorek, 12 czerwca 2018

Zmuś wenę twórczą aby Ci służyła

Każdy z twórców uwielbia stan, w którym wena mu towarzyszy i może on tworzyć bez opamiętania, a to co zrobi jest na najwyższym poziomie. Niestety nie dzieje się tak zawsze. Wena bywa kapryśna i często ma ciekawsze rzeczy do roboty niż służenie i wspieranie nas. Ja nauczyłem się, niemal na zawołanie, zmusić ją do pracy. Opowiem Ci o tym jak to zrobić, jednak najpierw muszę napisać kilka słów o tak zwanym przekonaniu kluczowym.

Zrozumiałem jak kontrolować wenę twórczą, kiedy uświadomiłem sobie jedną rzecz. To, że mam natchnienie (wenę, flow, fazę) zależy od tego co się dzieje w moim umyśle. Nie jest to jakaś ingerencja z zewnątrz. Nikt nie rzuca na mnie zaklęcia wenowego, ani nie podłącza do maszyny, która potęguje moją kreatywność. Stan, o którym mowa, zależy tylko ode mnie. Wena nie jest czynnikiem, ani tworem odwiedzającym mnie – jest stanem w mojej głowie. Przy odrobinie wprawy można taki stan wywołać w razie potrzeby (czyli w moim przypadku często). Co więcej, jak nauczysz się go już powodować, możesz go pogłębiać i pogłębiać i pogłębiać w nieskończoność. Twój mózg to Twoje najpotężniejsze narzędzie – używaj go więc świadomie i ponad miarę.

Im szybciej pogodzisz się z tym, łatwiej Ci będzie tak ustawić umysł i emocje, żeby pracować jak w transie. No dobra, ale jak to się robi? Jak się do tego w ogóle zabrać? Czy coś jest potrzebne?

Rys. Ewa Skorek (absolwentka kursu Potęgi Obrazu)
Ja wypracowałem sobie pewną metodę, która (w moim przypadku) zawsze działa. Wydaje mi się, że główna oś tego sposobu jest uniwersalna dla wszystkich, jeżeli coś nie zadziała, to należy dostroić tylko szczegóły (takie jak np. czekolada), ale o tym później.

Opiszę cały proces w praktyce, a później wytłumaczę jak to działa i dlaczego.

Otóż załóżmy, że mam do zaprojektowania wrednego stwora w oparciu o anatomię czaszki zająca. Pierwsze co robię to w ogóle nie myślę o zadaniu. Potrzebuję czegoś co wywoła u mnie dobry i stabilny nastrój. Czegoś co spowoduje wyrzut endorfin do organizmu. Jest na to dużo sposobów (sport, seks, wysiłek fizyczny). Wiadomo, że w miejscu pracy nie są one możliwe. Dlatego ja sięgam po czekoladę. Ona fantastycznie wyzwala wspomniane endorfiny. Przez co czuję się szczęśliwy, odprężony i spokojny. Tobie zamiast czekolady może posłużyć coś innego. Warto to znaleźć. Owy stan szczęścia nie jest jednak długi. To raczej taki krótkotrwały zastrzyk. Trzeba więc go przedłużyć. Bardzo dobrą metoda na to jest odpowiednia muzyka. Włączam więc sobie kawałek, przy którym zawsze dobrze się czuję, nie powoduje on negatywnych skojarzeń i nakręca mnie. Zamykam oczy i wsłuchuję się w melodię (całkowicie nie myślę o moim zadaniu). Odprężam się.
Następnym krokiem jest oczyszczenie umysłu ze zbędnych myśli. Należy się skupić tylko i wyłącznie na oddechu. Dobrą praktyką jest wyobrażanie sobie, że powietrze wdychane jest białe, a wydychane czarne. Tak oczyszczamy myśli. Nie myślimy o niczym, tylko o oddechu. Dzięki białemu powietrzu czujemy się lepiej i jesteśmy bardziej zrelaksowani. Daję sobie czas na trwanie w tym stanie (około 2 minut zazwyczaj wystarcza).  Następnie skupiam się na tym co może być dookoła mojego zadania. Zaczynam w myślach wizualizować las, w którym mój stwór żyje. Zadaję sobie pytania jakie tam rosną drzewa? Jakiego koloru jest światło? Podchodzę do pnia i dotykam go. Chcę poczuć jak najwięcej szczegółów. Chropowatość kory, wilgotność mchu, ciepło słońca. Następnie patrzę na fragment lasu z oddalenia. Oglądam całą scenę. Teraz płynnie przechodzę do następnego kroku. Na polanę wchodzi wredny stwór (ten którego mam zaprojektować). Ja stoję obok niego, lecz on mnie nie widzi. Oglądam jego łeb, łuk i nogi. Widzę jakiego jest koloru i jak gładką ma skórę. Widzę coraz to inne detale. Takie jak mocowanie strzał, zęby wystające z paszczy. Zauważam, ze stwór jest zły, denerwuje się. Widzę jak nerwowo chodzi po polance i rozgląda się. Nie widzi mnie i dobrze. Ja stoję obok niego i obserwuję go. Po chwili słychać tętent kopyt. Wredny potwór odwraca się w stronę dźwięku, stawia uszy. Po czym ucieka znikając wśród paproci. Teraz otwieram oczy i jestem gotowy do szkicowania. Nie rzadko podczas rysowania opowieść toczy się dalej. Stwór ze swoimi pobratymcami zrobili zasadzkę na konnego szlachcica jadącego leśnym traktem. Kiedy on zatrzymuje konia, stwory z piskiem wyskakują z zarośli i rzucają się na niego. Z krzaków także lecą pierwsze strzały. Jedna trafia jeźdźca w ramię, a druga w udo. I tak dalej i tak dalej, a ja wciąż rysuję.

Rys. Paweł Raczyński. Absolwent kursu Potęgi Obrazu
Tak wygląda proces. Warto abyś spróbował go powtórzyć i później dostosowywał detale (czekoladę, piosenkę). Teraz chciałbym opowiedzieć Ci jak to działa i dlaczego.
Otóż cały proces składa się z pięciu kroków. Ważne jest to, żeby żadnego z nich nie pominąć i wykonywać je w odpowiedniej kolejności. Jest to spowodowane tym, że każdy z kroków wyzwala co innego i w innym czasie.
Poniższy wykres dobrze to ilustruje.


Krok 1.
Należy ustawić swój umysł na szczęście i zadowolenie. Dzięki temu otworzy się on na przyjemne doznania, a ciało się zrelaksuje.

Krok 2.
Przedłużając to odprężenie i luz, umysł gotowy jest na przyjęcie pozytywnej autosugestii.

Krok 3.
Wywalamy z głowy wszystko. Żeby zrobić taki reset, dobrze jest myśleć właśnie o oddechu (lub biciu serca), gdyż on przepełnia niemal cały organizm. Nadajemy komunikat do umysłu - czarne powietrze, które wydycham jest złe, a białe, które wdycham jest dobre. Dlatego czuję się oczyszczony i zrelaksowany. W ten sposób stworzyliśmy warunki do podawania następnych autosugestii.

Krok 4.
Wprowadzamy się w świat dotyczący naszego zadania. Po chwili zdajemy sobie sprawę, że nie myślimy już o oddechu, tylko widzimy kształty i barwy. Czujemy ciepło słońca lub chłód nocy. Jak cali zanurzymy się w takie wyobrażenie, to ciężko z niego będzie wyjść.

Krok 5. Teraz naturalną kontynuacją jest powolne poprowadzenie myśli w stronę zadania.  Niech nie dzieje się to nachalnie i szybko. Pozwól myślą płynąć. Jak trochę skręcą, to delikatnie zawróć je. Nie przerywaj myśl i wyobrażaj sobie. W tym stanie Twój mózg będzie generował biliardy informacji na temat zadania. Ważne jest żeby zapamiętać ich jak najwięcej. Szczegóły, faktury, kolory, materiały itd. Po otwarciu oczu będziesz naturalnie skupiony na tym co zobaczyłeś pod powiekami. Teraz wystarczy to przekuć w jakąś fizyczną formę.

Cały proces mi zajmuje około 4 - 5 minut.


Nie gwarantuję, że u każdego ten sposób zadziała. Robiliśmy testy na naszych kursantach. Były to osoby w różnym wieku, o rożnych zainteresowaniach i różnym poziomie rysunkowym. W sumie takiemu testowi poddaliśmy około 100 osób. Wszyscy później powiedzieli, że zadziałało. No jednak może się zdarzyć osoba, u której to niestety nie zagra.  Kto jednak nie spróbuje, ten się nie przekona.

Poniżej kilka czynników, które mogą spowodować, że cały proces się nie uda:
– mocny stan zdenerwowania i martwienie się czymś (najpierw należy załatwić męczące problemy, a dopiero później próbować oczyszczać umysł i tworzyć),
– niewyspanie i podniesiony poziom napięcia,
– permanentne zdenerwowanie, które trwa od dłuższego czasu,
– bardzo mocne skupienie się na czymś innym niż aktualny cel (np. matka martwiąca się o pierwszy dzień w szkole swoich dzieci).
– poważne problemy zdrowotne (to powoduje, że ciężko jest myśleć o czymś innym niż dolegliwość)

To tyle jeśli chodzi o zmuszanie weny do pracy. Pamiętaj, nie dotyczy to tylko osób zajmujących się obrazem. Działa także u sportowców, managerów, muzyków itd.


Życzę, aby Wena zawsze dobrze Ci służyła. Pamiętaj ona jest w Twojej głowie, tylko trzeba ją trochę zachęcić do pracy.

Z uszanowaniem
Paweł Graniak
Potęga Obrazu


PS – Jeśli uważasz, że ten materiał jest wartościowy, to polub nas na facebooku. Będziesz wówczas wiedzieć na bieżąco o naszych webinariach, szkoleniach czy warsztatach on-line.
https://www.facebook.com/potegaobrazu/